Ostatnio wpadłam na "genialny" pomysł przefarbowania naszych łazienkowych dywaników. Kolor wyjściowy to biały, jak łatwo się domyśleć ciężki w użytkowaniu. Tak więc zakupiłam liliowy barwnik i do dzieła. Zdecydowałam się na system z udziałem pralki. Instrukcja głosiła, że należy dosypać 500g soli i ponacinać opakowania z barwnikiem. Pozostaje nastawić pralkę i przycisnąć START. Później już niewiele można zrobić.
Atrament w kolorze purpury zalewa białe dywaniki i po 10 minutach wyglądają zachęcająco... Niestety po godzinie na dywanikach zostaje tylko lekko różowawy odcień.
Koniec historii niestety jest taki, że wymarzony kolor pozostał tylko na elementach pralki, które trzeba doczyścić, a dywaniki po drugim praniu cieszą się nieskazitelną bielą. Choć mój mąż pociesza mnie mówiąc, że dostrzega pewien różowawy odcień na spodniej, gumowej części dywanika;).
Wnioski, które mi się nasuwają... uniwersalny barwnik, nie zawsze jest uniwersalny i pewnie najlepiej działa na bawełniane koszulki. :); śnieżnobiałe dywaniki nie dają się farbować (przynajmniej te z Ikei).;) czyszczenie pralki również może należeć do tych z serii "groźne", radzę być ostrożnym.
Po ostatnim ciągu niespodziewanych wydarzeń, zabrałam się za zupę dyniową i pieczenie chałki. Muszę przyznać, że dynia ma w sobie spory potencjał jak dotąd niedostrzeżony przeze mnie.
Przepis na chałkę znalazłam tutaj- http://o-pysznym-jedzeniu.bloog.pl/id,3078560,title,Chalka,index.html?ticaid=6f761
Wyszła bardzo smaczna i jak na mój pierwszy raz w tym temacie nawet nie udało mi się go zepsuć, więc jest naprawdę godny polecenia;). Przyznano mi nawet tytuł "chałkowego bohatera". Uwielbiam tą pomysłowość mojego męża.
Gdyby ktoś miał jakieś rady tudzież inne odkrycia na tematy "różne";) typu barwniki, dynie i inne przygody to śmiało piszcie.
Tutaj wspomniany wypiek. :) Idealnie nieidealny:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz