wtorek, 27 marca 2012

Annecy - spektakl natury.



   Mamy trochę do nadrobienia. Wracając do początków, celem naszej pierwszej wycieczki po okolicznych zakątkach było Annecy. Miasteczko położone w Górnej Sabaudii we Francji. Zanim tam jednak dotarliśmy postanowiliśmy wybrać bardziej malowniczą trasę dla naszego Asterixa
(dla wyjaśnienia to nasz samochód, który trzeba przyznać, odgrywa dużą rolę podczas wszelkich wypraw). Droga okazała się niezwykle urokliwa, piękne krajobrazy, wspinanie się do góry po krętych dróżkach- ciekawa przygoda, zaoszczędziliśmy na opłacie za autostradę (w tym wypadku Szwajcaria wypada lepiej, roczny koszt korzystania ze wszystkich autostrad to jedyne 40 CHF natomiast we Francji koszty się mnożą po każdym przekroczeniu "bramki"). Co najlepsze, w najmniej oczekiwanym momencie natknęliśmy się na most. Całkiem ciekawy most. J
  Les Pont de la CAILLE- są to właściwie dwa mosty. Około 147 metrów poniżej nich przepływa rzeka Usses. Ten starszy (1839), wyglądający jak z czołówki Disney’a, dostępny jest jedynie dla pieszych i rowerzystów. Robi wrażenie ponieważ jest to most wiszący o długości 193,8 metra. Dwie wieże przytwierdzone do naprzeciwległych brzegów połączone są jedynie „linami”. Choć cała konstrukcja sprawia wrażenie solidnej, spoglądając w dół można dostać zawrotu głowy.
Wspomniany wcześniej sąsiedni most liczy 228 metrów i opiera się już na konstrukcji żelbetonowej.
Czasami rzeczywistość potrafi nas zaskoczyć.
   
  Wjeżdżając do Annecy od razu można poczuć, że to miejsce warte odwiedzenia. Klimatyczna starówka, kolorowe kamieniczki, niektóre tak blisko, że zastanawiam się czy kiedykolwiek wpada do nich trochę światła. Całość poprzecinana jest rzeką i licznymi mostkami. Swoją drogą stanowią one jedną z tutejszych atrakcji. Skuszeni wyśmienitymi zapachami tutejszych restauracji, które od 12.00 do 14.00 tętnią życiem, skorzystaliśmy z usług jednej z nich. Oczywiście przygody to nasza specjalność. Tak wiec kalecząc piękny język francuski zamówiliśmy tarte z warzywami i rybą (zaskoczyło nas to połączenie no, ale raz się żyje…). Dumni z siebie czekaliśmy cisnąc się przy stoliku, gdzie po jednej stronie starsze małżeństwo zajadało się małżami, a po drugiej trzy osobowa rodzinka rozprawiała o codziennych zmartwieniach nad wykwintnym lodowym deserem. Az tu nagle przychodzi nasz obiadek. Chwila konsternacji i choć pierwsze skojarzenie „może oczy mnie mylą, wiec zaufajmy podniebieniu”… jednak, żaden nasz zmysł się nie pomylił. Okazało się, zamówiliśmy tatara z warzywami;). Jak to mówią –trzeba być otwartym na nowości i stawiać czoła wyzwaniom. Kolejną próbę podjęliśmy zamawiając deser. I tym sposobem zjedliśmy już prawdziwą tarte z jabłkami. Pyszna!!Polecam gorąco.
   Annecy słynie również jako miasto kontrreformacji, do którego przeniesiono siedzibę biskupstwa katolickiego z Genewy, gdzie wówczas szalała reformacja z Kalwinem na czele. Z ciekawostek współczesnych to tu właśnie otworzono pierwszy market – Carrefour.
   Warto przespacerować się nad brzegiem jeziora. Tam bez względu na porę roku jest sporo chętnych na różnego typu aktywności. Deptak przysłaniają platany(drzewa dość charakterystyczne dla tych okolic), a wzdłuż jeziora można skorzystać z ławeczek i podziwiać majestat gór, które jakby wynurzały się z jeziora. Krystalicznie czysta woda zachęca do kąpieli. Jeden 5 letni śmiałek pomimo styczniowej aury zaparkował na rowerze w jeziorze, chyba nie mógł się przebić przez tłum niedzielnych spacerowiczów.

Choć pewnie dopiero w lecie tabuny turystów zapełnią okoliczną plaże, nawet w styczniu ruch na deptaku był znaczny. Pogoda cudowna i gdyby nie świadomość, że jest zima i woda w jeziorze jest lodowata to chętnie byśmy zażyli górskiej kąpieli. Dla odważnych do dyspozycji jest trampolina i dość wysoka wieża do skoków. Czarujące miejsce. Dowiedzieliśmy się, że w lecie warto tam również zaglądnąć, bo ponoć mają przepyszne lody.  
Tak więc do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powered By Blogger

liczbowo