środa, 16 maja 2012

Rajska dolina





  Jak słowa jednej z piosenek.. to miejsce na mapie gdzie kończy się papier gdzie farba się zmywa. Właśnie tam niebo łączy się z ziemią, tam człowiek maksymalnie chłonie błękit i zieleń, zapach powierza, smak ciszy. 
  Podczas naszych ostatnich podróży trafiliśmy właśnie tam. W ramach odpoczynku po zabawach weselnych, korzystając z chwili wolnego, postanowiliśmy zaczerpnąć świeżego oddechu. Tam też wydarzyła się sesja zdjęciowa. 
Tak na marginesie to mamy nowego członka rodziny, choć od dawna już nim był, ale serce się weseli, gdyż mój ukochany brat  od 28 kwietnia ma cudowną żonę;) ehhh działo się działo.
Jak już dostanę pozwolenie to wrzucę małą kolekcje zdjęć. 

  Szybka decyzja w poniedziałkowy wieczór, samochód spakowany, klimatyczna muzyka z głośników i ruszamy. Jakieś półtorej godziny drogi od Krosna znajduje się nasz cel. Domek nad brzegiem Sanu. Na miejsce dojeżdżamy już w nocy. Jak to zwykle bywa przywitało nas bieszczadzkie niebo. Jedyne takie na świecie. Bliżej gwiazd jest się tylko w Solince ale to już inna historia. 
Pieczona kiełbaska smakuje wyśmienicie. Rozmowy nocne Polaków toczą się do późna. Potem każdy lokalizuje skrawek własnego legowiska i zasypia kamiennym snem. Rano budzą nas natarczywie śpiewające ptaki i niezwykle wysoka temperatura, jak na początek maja. 
Kultowe śniadanko na ręczniku, cały stół zastawiony pysznościami;) mniam. Świeże powietrze zdecydowanie zaostrza apetyt. Ale to wiemy nie od dziś;)

  Ruszamy w plener. Zakole Sanu, zielony półwysep, kapliczka z piaskowych kamieni brzmi zachęcająco. Do tego dołóżcie słomiane kapelusze kolorowe okulary, kąpiel w rzece i Państwa Młodych- nic dodać nic ująć. Akcja!!!
Dobrze czasami pozytywnie naładować baterie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powered By Blogger

liczbowo