Tym razem zdecydowaliśmy się na
skorzystanie z autostrady. Droga z Genewy jest świetnie oznakowana. Praktycznie
od samego centrum są już znaki na francuskie Chamonix. Trasa mija dość spokojnie
poza jednym odcinkiem gdzie kolejny piękny wiadukt pnie się do góry pod sporym
nachyleniem. Po ok. 2 godzinach dotarliśmy na miejsce.
Pominę fakt, że po upewnieniu się
w punkcie informacji, że jesteśmy u celu, podeszliśmy do kasy, aby
kupić bilety, i gdyby nie dociekliwość wyjechalibyśmy na zupełnie inny szczyt.
Na szczęście szybko znaleźliśmy się we właściwym miejscu. Kolejka na AIGUILLE
DU MIDI startuje z Chamonix ( 1035 m) nad wierzchołkami drzew wspina się na
wysokość 2317m. Czas pokonania pierwszego odcinka wynosi 10 minut. Przesiadka
do kolejnej gondoli nie zabiera wiele czasu. Tu emocje są już o wiele większe.
Można by powiedzieć, że niemal szybuje się nad szczytami. Pod koniec kolejka
zwalnia. Podciąga się na pionowej ścianie kolejne kilkadziesiąt metrów. I tak po kolejnych 10 minutach, z rozbujanego
wagonika wysiadamyJ
na wysokości 3777m. Od razu daje o sobie
znać rzadsze powietrze. Do tej pory nie mogę się nadziwić jak ktoś wpadł na
pomysł, żeby zbudować kolejkę górską w takim miejscu. Według przewodników
wszystko zaczęło się już w 1741 roku. Swój obecny stan osiągnęła w 1993 roku.
Wtedy po raz pierwszy odbył się zimowy wjazd. Jest to najwyższa w Europie
kolejka linowa.
Na drugim poziomie wybudowano
parę platform widokowych praktycznie na każdą stronę świata. Wokół skały
oplatają się schody prowadzące do restauracji i sklepu z pamiątkami.
Drewniany mostek, prowadzi wprost do tunelu, przeszywającego szczyt góry.
Dzięki niemu dotarliśmy do trzeciego stopnia wtajemniczenia, którym okazała się
winda. Przeszklona porusza się przez wąskie gardło wykute w skale, wywożąc turystów
na wysokość 3842 m. Wyżej już tylko iglica. Z tego tarasu Mont Blanc wydaje się
być w zasięgu ręki, a tu jeszcze niecałe 1000 metrów (4810m)J.
Biała góra budzi dwojakie uczucia. Z jednej strony napawa dystansem do jej
majestatycznego wyglądu, z drugiej kusi chęcią zdobycia. Jej przerażający
spokój to jakby cisza przed burzą. Jak przystało na najwyższy szczyt Europy
budzi respekt niejednego turysty. Obok rozciąga się całe morze ośnieżonych
szczytów skąpanych w promieniach słońca –
Alpy Walijskie i Alpy Berneńskie. Pewnie jest to tylko mała dawka tego co czują
alpiniści po zdobyciu nowego szczytu. Jednak dla mnie przeciętnego podróżnika
to i tak bardzo duże osiągnięcie w mierzeniu się z własnymi słabościami.
Ze szczytu można wrócić kolejką,
bądź skorzystać z uroków Vallée
Blanche i cieszyć się urokami zimowego szaleństwa na nartach czy snowboardzie.
Trzeba jednak wiedzieć o odpowiednim przygotowaniu ( uprząż, raki itp.).
Wydawało by się spore wyzwanie, tymczasem małe dzieciaki szusują po lodowcu na
dół. Tak więc do dzieła.
Po zjeździe do Chamonix polecam
spacer uliczkami francuskiego miasteczka. Nie jest duże więc można bardzo
szybko się w nim zorientować. Ciekawie wygląda szkółka narciarska i miejscowa
piekarnia. Poza licznymi sklepikami i restauracjami, uwagę zwracają ozdobione
kamienice. Na ścianach namalowane są „sceny z życia mieszkańców”.
Godna uwagi jest prawie każda tamtejsza knajpka, my przetestowaliśmy naleśnikarnię (Creperie), w której zjedliśmy wyśmienitą lazanię:). Naleśniki podobno też mają dobre.
Myślę, że w lecie skusimy się kolejne wyprawy do Chamonix,
gdyż mnogość tras górskich zarówno dla profesjonalistów jak i dla amatorów jest
bardzo zachęcająca.
*bilet na Aiguille du
Midi- 45.60 euro -osoba dorosła wyjazd i
powrót; (nie poleca się zabierać dzieci
poniżej 2 lat, warto za to zabrać ze sobą cukierka i coś do picia, większą ostrożność
muszą wykazać osoby z chorobami serca).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz