Kiedy już trochę oswoiliśmy nasze M., to trzeba je było na nowo przeorganizować dla niespodziewanego gościa. Swoją drogą i on wnosi wiele radości w te ściany. Cała nasza ekipa choć przypadkowo skazana na siebie, radzi sobie całkiem nieprzypadkowo. Wkradł się do nas jakiś nieoczekiwany ład i jakoś wszystko się tak sprytnie układa.
Niedługo nadrobię, mam nadzieje, relacje z ostatnich wycieczek,
bo tu- sporo zaległości.
Obecnie moje myśli
skupia kurs francuskiego. Dziś pisałam egzamin kwalifikujący na Uniwersytecie
Genewskim. Jutro wyniki zobaczymy do jakiej ekipy mnie dołączyli. Zajęcia odbywać
się będą w bardzo przyjemnym miejscu, tuż obok starego miasta, w budynkach
uniwersytetu. Oby zapału i wytrwałości nie zabrakło.
Dla urozmaicenia, kilka zdjęć jak transformować krzesło, aby
nie było kolejnym meblem z sieciowego sklepu. Wystarczy wybrany przez nas materiał (my zastosowaliśmy pomarańczową alcantare), gąbkę,(zapewnia miłe doznania podczas siedzenia), taker (zacznie ułatwia pracę), nożyczki i dobre nastawienie. Nie zapomnijmy oczywiście o najważniejszym- krześle.:) Oto poszczególne etapy pracy:
Powodzenia!!!
niech no zgadnę, co to za sieciówka:)
OdpowiedzUsuńmacie jakieś zdjęcia niezapowiedzianego gościa?
Zgadnąć nie trudno;) a co do zdjeć to i owszem mamy pare ale akurat jak obiera krewetki. Mogły by być troche kompromitujące;)
OdpowiedzUsuń